Share, share, share… g+, fb connecting people

Nie wiem czy ktoś z Was zauważył wzmożony ruch na Google+ ludzie zaczynają masowo naparzać na konto, a tak bo se kliknę. Dodatkowo, udostępnianie kręgów stało się pewnego rodzaju celebracją, tworzeniem kanału informacji “ważnych, ciekawych” istotnych.

Zabawa liczbami zaczyna mi się niezmiernie podobać, można sobie wyobrazić czasy z przed sieci społecznościowych. No dobra wiem, prehistoria. Ciekawe ile ludzi ma jeszcze aktywne konta (regularnie używane) na grono.net, pamiętam czasy kiedy to kto kogo ma w gronie tak się lokuje w pokojach. Tak bluszcz o tobie mowa :) No dobra, ale wyobrażamy sobie te czasy, kiedy informacje trzeba było zdobyć w deko bardziej skomplikowany sposób niż wpisanie g o o <tab>. Czy wtedy człowiek popularny, również był tak policzalny? Fajnie jest stworzyć teorię, potem ją wpakować w mentalność ludzi jako wirtualny produkt i potem robić sobie z tym co się tam chce. A teraz połączymy Was w nowy sposób, o! Tworzymy sobie dokument na google docs’ach, nazywamy “jedynie miarodajne źródło informacji” tylko oczywiście w iście dopieszczonej formie – informacja wprost do pseudointeligencji nie trafia – za tanio. Jak już nazbieramy ludzi którzy wleźli na ustrojstwo robimy sobie prywatny dokument, potem kto wpadnie w interakcję chcę -> mogę mamy kolejne połączenie w super przefiltrowany sposób między kretynami jarającymi się kto co i jak. hipster’s doc’s online’s.

Ludzie łączcie się jak sobie tam chcecie w lewo, w prawo i po skosie w kosmosie, ale po cholerę spora grupa ludzi traktuje to tak poważnie ? :)

Fajnie się powkręcać, ale tak czy siak raczej będę nosić wyjechane koszulki z napisem Ritchie :P