Siedzisz sobie w pracy, która tak naprawdę ani cię już nie bawi, ani nie uczy. Otwierasz przeglądarkę, czytnik RSS, program pocztowy i zasysasz. Wlatuje w Ciebie masa informacji, czytasz zajmuje to około 10% dniówki. W tak zwanym międzyczasie ktoś zadzwoni, czegoś zechce lub po prostu powie Ci, że jest ładny lub nieładny dzień. Ty siedzisz dlalej i zastanawiasz się co tak naprawdę tu robisz. Po pierwsze zdajesz sobie sprawę, że jeszcze rok czy półtorej temu to co robisz było dla Ciebie dość ciekawe i sprawiało, że po pracy czułeś się całkiem fajnie.
Zastanawiasz się dlaczego tak jest, ostatnimi czasy większość informacji dostarczana jest pod nos, ludzie popadają w „tryndy” bo tak jest fajnie, dobre technologie to takie które posiadają tutoriale, dużo screencastów oraz przynajmniej jeden portal „społecznościowy” dla wymiany doświadczeń. Widać, że ludziom się nie chce i nie jest to jednak „zasada 10k godzin” to jest zwyczajne lenistwo. Po co grzebać w poszukiwaniu fukncji, której działanie jest dla nas nie do końca poprawne – poczekajmy może będzie lepiej. Hakowanie możliwości aplikacji stało się czymś abstrakcyjnym, dla większości „młodego pokolenia” bezsensem – bo jak nie mam tutoriala znaczy, że soft jest do dupy. Czas jakiś temu zacząłem studiować, ot po prostu, trochę dla papiera, trochę aby uciec. Pod jednym kątem studia są miejscem wymiany doświadczeń, przynajmniej tak mnie uczono na filozofii – spotykasz się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach i możesz z nimi wymienić wiedzę i poglądy. Jak się słyszy od osoby, że „nie będzie zaglądać do logów, wyłączy albo przeinstaluje” – lub też „to mnie nie kręci” myslę sobie, po co…
Od dłuższego czasu brakuje mi pożywki intelektualnej w pracy zawodowej, jedyną pożywką dla umysłu jaką ostatnio spożywam są dyskusje z moją małżonką i znajomymi na tematy nie techniczne, filozofia, sztuka – co prawda po dłuższym czasie ostrego sporu, połowa ludzi w gronie przynaje się do solipsyzmu i na tym kończy się płonna wymiana zdań – bo z solipsystą nie można dyskutować :)
Poznawanie nowych rzeczy związanych stricte z pracą jest praktycznie czynnością fizjologiczną – ot po prostu wlatuje lub wylatuje. Myślę nad zmianą zawodu na korzenio-plastykę, bo wszystko co cię otacza to i tak wytwór Twojej wyobraźni.